emsc pisze:Ano właśnie. Z tym "słynnym" zderzakiem to też była pułapka logiczno-edukacyjna, w pewnym sensie. Oprócz prawa zachowania energii znamy jeszcze ze szkoły prawo zachowania pędu. O ile znamy... I to w zupełności wystarczy żeby zrozumieć, dlaczego taki zderzak, gdyby istniał (na ten temat nie zamierzam rozmawiać bo temat znam pobieżnie), nie miałby sensu. Podczas zderzenia najważniejsze jest zachowania życia i w miarę możliwości zdrowia uczestników żywych. A nie samochodu. W tym spektaklu samochód się nie liczy. Przynajmniej w cywilizowanym świecie, bo z pewnością są miejsca gdzie auto ma wyższą wartość. Może nawet na Podlasiu
Szkoda czasu na oglądanie internetowych odkryć elektryczno-elektronicznych ludzi z wykształceniem technicznym albo i nie. I na pewno nie warto podbijać im oglądalności. Szmelc w YT wylewa się wszystkimi otworami.
Nie jest do końca, tak jak mówisz. "Zderzak Łągiewki". jest w pełni opisany naukowo, są ujawnione schematy działania tego urządzenia i każdy może sobie zbudować taki miniaturowy model, aby zobaczyć jak to na prawdę działa. Tu nie ma tajemniczych sił, wewnętrznych energii i innego pseudo naukowego bełkotu.
Tu problem może być trochę inny. To jest tak jak ze skokami do wody... Jak skoczysz z np. 5 metrów na beton, to jest duża szansa ze zrobisz sobie krzywdę, złamiesz nogę a może nawet się zabijesz. Jednak jak skoczysz z 5 metrów do wody, to raczej Ci się nic nie stanie, co nie znaczy ze woda jest całkowicie bezpieczna. Często było widać na filmach, jak pilot śmigłowca musiał uzyskać pewną wysokość, aby pasażerowie, mogli skoczyć do wody i to jeszcze nie byle jak, tylko w kształcie tzw. "strzały", człowiek który skoczyłby równolegle do powierzchni wody, roztrzaskałby się tak samo, jak o beton. Nie znam dokładnych parametrów wysokości, ale wiadomo ze wysokość ma związek z przyspieszeniem, kiedyś coś widziałem ze uderzenie samochodem z prędkością 60km/h miało być równoważne z rzuceniem go z 6 piętra, jakoś tak. Więc wiadomo, ze im większa wysokość, tym większa prędkość przy uderzeniu.
Przy małych wysokościach i niskich prędkościach, woda jest jeszcze wstanie odebrać tą energię, natomiast im wyżej, tym ta zdolność zanika, dlatego uzyskuje się podobne efekty, jak z ciałem stałym.
Co do tego zderzaka, to sprawa jest bardzo prosta. Przecież jak jedziemy samochodem, to zamiast hamulców, możemy zahamować silnikiem, przecież każdy to zna... Wrzucenie z 5 biegu, np. na 3 bieg powoduje spowolnienie, gdyż siła samochodu idzie częściowo na układ, czyli na mechanizmy skrzyni biegów.
Ze "Zderzakiem Łągiewki" jest podobnie. Wyobraź sobie ze masz wielką plastikową rurkę o średnicy 300mm i długości 1 metra, trzymaj Ja przy brzuchu i uderz z impetem w ścianę, wtedy poczujesz jak rurka wbija Ci się w brzuch i jak siła Cię odrzuca. Natomiast inna sytuacja będzie, wtedy, kiedy będą założone na siebie dwie rurki, to tak np, duża strzykawka z obciętym dnem. Wciśnięcie tłoczka, wymaga pewnej siły, gdyż mamy tutaj dodatkowo siły tarcia. Podczas zderzenia, część tej energii idzie w siłę potrzebną do przesunięcia tej strzykawki, więc jakaś części energii, została na to "podkradziona". To tak w bardzo dużym uproszczeniu. Bardzo podobnym urządzeniem jest właśnie zamontowany w samochodzie amortyzator, czyli z angielskiego "shock absorber". Czyli pochłaniacz wstrząsów.
"Zderzak Łągiewki" jest urządzeniem, które nie pochłania energii, a przekazuje z ruchu prostoliniowego, na ruch obrotowy koła zamachowego. Można powiedzieć ze to odwrotność napędu. Bo przecież kiedy zmontujemy układ, napędzimy koło zamachowe i przekażemy bardzo gwałtownie skumulowaną w ten sposób siłę na układ napędowy samochodu, wtedy gwałtownie ruszymy do przodu, będzie to wyglądało trochę podobnie, jakbyśmy w coś uderzyli, tylko bez uszkodzeń.
Kwestią dyskusyjną przy "Zderzaku Łągiewki" nie jest to, czy on działa czy nie, tylko jak działa. Żeby to zrozumieć, potrzebna jest dokładna analiza problemu, badania naukowe, testy, porównania. To jest ważne.
Przy tej "strzykawce" tak sobie możemy wyregulować prędkość, ze okaże się ze bieg z prędkością np. 15 kM na godzinę i uderzenie, całkowicie będą pochłaniane przez siły tarcia, może łatwiej to zrozumieć na zasadzie wskakiwania na coś i odbijania się tej siły. Jak wskoczymy gwałtownie na beton, to siła się odbije i odczujemy skutki tego skoku, natomiast jak byśmy skoczyli na tłok takiej wielkiej strzykawki, to ruszymy gwałtownie w dół, ale siła skoku nam się nie cofnie na nogi, bo siła pójdzie w pokonanie oporów tarcia strzykawki. Podobna sytuacja będzie miała miejsce, kiedy strzykawka będzie wypełniona powietrzem, wtedy część siły pójdzie na ściśnięcie gazu i nie odczujemy tak gwałtownego odboju tej siły, gdyż zostanie ona rozproszona przez układ, czyli zamortyzowana. Dlatego właśnie strażacy rozkładają poduszki powietrzne, dla ludzi którzy skaczą z okna, oraz dlatego mamy poduszki powietrzne w samochodzie...
W "Zderzaku Łągiewki" problemem może być wielkość samego urządzenia, bardzo ciężko mi o tym mówić, gdyż wymaga to, tak jak mówiłem dogłębnej analizy, przeprowadzenia pewnych obliczeń i tak dalej i tak dalej, jednak może się okazać, ze aby efektywnie pochłonąć energię z samochodu który waży np tonę, przy prędkości np, 100km na godzinę, potrzebne było by koło zamachowe o wadzę np. 300 kg, to kto będzie coś takiego w samochodzie woził, dlatego tego w samochodach zwyczajnie nie ma, nie dlatego ze to jest głupie i nie działa, tylko ze jest to bez sensu z punktu widzenia produkcji samochodów.
Fizyki nie da się oszukać i mimo ze cały czas są udoskonalane pewne systemy bezpieczeństwa, systemy zderzeniowe, to ciężko jest ludzi "chronić", po przekroczeniu pewnych fizycznych granic, przy zderzeniu dwóch samochodów z prędkościami 100km na godzinę, kierowcy musieliby zostać wystrzeleni z samochodu, aby być poza układem zderzenia, a to jest zwyczajnie niemożliwe technologicznie, taka katapulta...
To co poprawiono, to stworzenie dodatkowych stref zgniotu, bardzo szybko się kapnięto ze karoseria samochodu, może być również jakoby pochłaniaczem energii, co jest fenomenalne i genialne w swojej prostocie. Na przestrzeni lat, zamieniono np, proste podłużnice silnika, na podłużnice harmonijkowe. W ten sposób część siły idzie na kontrolowany zgniot blach i mniejsze uderzenie dociera do kierowcy. Współcześnie jest tak, ze podczas zderzenia, samochody są rozrywane na strzępy, wyglądają jakby wybuchła w nich bomba, a ludzie potrafią wychodzić z nich o własnych siłach. Kiedyś było tak, ze po uderzeniu polonez był cały, a ludzie się z auta wylewali.
To poważny problem, gdyż młodzi ludzie nie mogą zrozumieć, tego ze podczas uderzenia, pękają narządy wewnętrzne, obrywają się trzewia i to jest konanie w ogromnych męczarniach bez jakichkolwiek szans na pomoc medyczną, nawet tą najlepiej zorganizowaną.