ponieważ zima zbliża się dużymi krokami czas pomyśleć o ogrzewaniu przydomowego warsztat (budynek murowany, pomieszczenie około 25m2) Poprzednie zimy jako tako przetrwałem grzejąc nagrzewnicą gazową 10kW, a następnie utrzymanie temperatury słoneczkiem 2kW na propan-butan. Niestety przy włączonej nagrzewnicy po kilkunastu minutach było za gorąco, a po wyłączeniu długo nie trwało żeby było zimno, a słoneczko za dużo nie pomagało. No i oczywiście bardzo duży koszt takiego rozwiązania. (1 butla na około 30h).
Ponieważ za ścianą jest kotłownia z piecem węglowym najlepszym rozwiązaniem wydaję mi się zastosowanie nagrzewnicy wodnej. I właśnie - zastanawiałem się nad wykorzystaniem chłodnicy od żuka, ursusa lub innej miedzianej (mam miedź w instalacji i aluminiowa nie wchodzi w grę) + wentylator od okapu kuchennego na 220V. Czy takie rozwiązanie ma sens? Nie mam pojęcia jaką moc grzewczą ma taka chłodnica. Czy ktoś widział lub ma takie rozwiązanie? Plusem takiego rozwiązania jest stosunkowa niska cena - przy kupnie nowej chłodnicy powinienem zmieścić się w 500pln z całą instalacją, a jakbym trafił używaną to nawet połowę z tego.
Wiem że najlepszym rozwiązaniem byłby zakup oryginalnej nagrzewnicy, ale koszt samej nagrzewnicy to minimum 1000pln i nie wiem czy to przełknę

Proszę o porady.