Nie trzeba nakręcać narzynki przed napawaniem, jest inna "metoda" aby jej w ogóle nie grzać (choć ogólnie narzynka już nigdy potem nie będzie taka jak była

- ale będzie sprawna).
Do takiej pracy można narzynkę nadciąć cienką tarczą (ja robiłem to Dremelem) po przeciwnych stronach - wykorzystując oczywiście fabryczny karb - i ostrożnie rozłamać na dwie części. Po ich zaciśnięciu w oprawce "reanimuje" się niejako narzynkę, ale taką dwupołówkową wersję można bez problemu założyć na spęczoną lub napawaną śrubę i wycofać, odtwarzając gwint.
Wpadłem na ten sposobik, gdy musiałem zregenerować/wykręcić spęczone śruby w imaku pewnej starej tokarki - nie było innej metody.
PS: Po napawaniu i lekkim odpuszczeniu (!) - bo rura kolumny kierownicy jest stalą węglową, ulepszaną - trzeba koniecznie obrobić napawaną końcówkę dowolną metodą (i osiowo!) na średnicę nominalną gwintu ; jeżeli będzie więcej, narzynka może zdechnąć (opiłowywanie np. pilnikiem powie ponadto jaka jest twardość po odpuszczeniu).
Ale ponieważ narzynka już będzie dwupołówkowa, to można ją "regulować" i robić kilka przejść - aż nakrętka wejdzie. Zresztą nakrętkę należy wykonać nową i taką, by wykorzystywała CAŁĄ długość odtworzonego gwintu.
Nawiasem mówiąc, widziałem u siebie podobne końcówki sztycy kierownicy - nawet może gdzieś leżą odcięte te kawałki z gwintem. Były chyba od Pobiedy albo GAZ-a, ale tego nie jestem pewny.
PSII: Niestety, napawanie i odpuszczanie spowoduje szkody w twardości/wytrzymałości materiału: po spawaniu, patrząc od strony kierowcy będzie najpierw materiał oryginalny, potem kawałek całkowicie odpuszczony (nieszczęśliwie będzie to najpewniej ów wieloklin), a następnie końcówka o niewiadomej twardości; może być miękka, ulepszona, a może być miejscami wysoko zahartowana (konieczność odpuszczenia). Napisałem na początku niestety, ponieważ to dość odpowiedzialny element układu kierowniczego.
Zastanów się, czy nie wystarczy wykonać długiej nakrętki, takiej by wykorzystać pełną długość gwintu, pozostawiając go bez napawania, a tylko przegwintować dla oczyszczenia i skalibrowania (ew. właśnie dwupołówkową narzynką, by idealnie trafić w pozostały, nieuszkodzony gwint i zachować jego osiowość).
Myślę, że to wystarczy - ten gwint chyba tylko trzyma nasunięty na wieloklin element by nie spadł, nie przenosi sił osiowych (ale nie jestem samochodziarzem, nie znam się na tym). A w takim wypadku wytrzymałość całej rury, wieloklinu nie zostałaby zdegradowana - bo nie byłoby grzania.